środa, 9 marca 2011

No chyba pobiłam rekord...

No chyba właśnie - to już prawie miesiąc, kiedy nie pisałam. A przecież wena się zdarzała i nawet mam niejeden temat! Tylko czas jakby przyspieszył i w tym wszystkim jakoś nie mogłam się wziąć za bloga. Nawet mimo wspaniałego maila od Agi, w którym przywróciła mi ochotę do blogowej twórczości. No bo rzeczywiście - widok z mojego okna jest inny niż z jakiegokolwiek warszawskiego, a ja chyba nigdy nie opisywałam, jak tutaj wygląda...

Otóż widok z mojego okna jest niesamowity - zwłaszcza w bezchmurną noc. Mieszkając bowiem na poddaszu pod pochyłym dachem, mam możliwość patrzeć w gwiazdy kiedy zasypiam. A w dzień patrzę na ogródek, w którym już jakieś dwa tygodnie temu zakwitło mnóstwo krokusów. W ogóle krokusy i przebiśniegi tutaj królują ostatnimi czasy. Wiosnę mamy na całego, ptaki śiewają, bazie na wierzbach też zaczynają cieszyć oko, a kaczki znów przychodzą w odwiedziny do sąsiadów. W doniczkach za to szaleją hiacynty i paaachną! U mnie w pokoju jest takich pięć - prezent od Jeannette. W ramach podziękowania za zwiększoną pomoc w czasie, kiedy miała jakieś pandemonium w pracy i musiała dłużej zostawać oraz pracować w domu też. To niesamowite uczucie, kiedy pracodawca nie dość, że docenia to, co robisz, to jeszcze jest twoim przyjacielem. A Jeannette jest. I docenia. No, ale ona jest pracodawcą wyjątkowego rodzaju... No i twierdzi że jakoś nie chce jej się nawet myśleć o maju. Chowa się jak żółw w skorupę i nie życzy sobie słyszeć o moim wyjeździe. Mimo jednak swojej niechęci do tego tematu, zaczyna się powoli rozglądać za kimś na moje miejsce, ja mam opracować serię porad i spostrzeżeń na temat pracy z Noeme, co mogłoby ułatwić mojej następczyni pierwsze chwile tutaj. Bardzo chętnie to zresztą zrobię. A najchętniej to byśmy tak to zorganizowały, żeby nowa au pair przyjechała, kiedy ja jeszcze jestem - myślę, że to by mogło być łatwiejsze dla wszystkich...

1 komentarz:

  1. No, rzeczywiście chyba pobiłaś rekord. Już się zastanawiałam, czy jeszcze cokolwiek tu napiszesz, czy to jednak koniec bloga, bo myślisz już coraz więcej o Polsce? Ta Aga, o której wspomiasz to chyba nie ja, prawda? (bo ja przecież ostatnio przerzuciłam się na skypa...) Co to za Aga? Znam ją?

    OdpowiedzUsuń