wtorek, 25 stycznia 2011

A u nas zima ale wiosna chociaż zima, czyli post o pogodzie - żeby coś napisać...

No właśnie - to skomplikowane, jak to tutaj u mnie jest. Według ostatnich doniesień, w Warszawie znów się zabieliło i ochłodziło, śnieg leży na ulicach jak na styczeń przystało... A tutaj na wierzbach pojawiły się bazie, świeci słońce, o ile tylko nie pada deszcz, a noszenie wiosennej nowej kurtki jest całkowicie usprawiedliwione. W styczniu. Co prawda, Jeannette, która pojechała w ubiegły czwartek z Annique na Curacao (Karaiby, dla niewtajemniczonych w arkana geograficzne), cieszy się trzydziestopniowym upałem i błekitną wodą - no, ale tam o tej porze roku to normalne. A tutaj nie. Czyli zima, ale wiosna...
I jeszcze wczoraj i w weekend ta wiosna genialnie korespondowała z moim stanem ducha. Tak to chyba jest, że akurat wiosenna pogoda stanowi najlepsze tło dla człowieka szczęśliwego (bo w parze). Dzisiaj, kiedy człowiek jest nieco mniej szczęśliwy (bo para uleciała samolotem w stronę Polski) - śnieg, zawieje i ogólnie obrzydliwa pogoda byłyby jakoś bardziej odpowiednie. A tu jak na złość świeci słońce i zdaje się nabijać z wszelkich ludzkich problemów. A może stara się w ten sposób pocieszyć..? Może stara się pokazać, że zobacz - już wiosna, a w maju wracasz... Może...

1 komentarz:

  1. kochanie, maj już niedługo... pamiętasz, niedawno był sierpień a już styczeń się kończy.
    teraz to już z górki...

    OdpowiedzUsuń