poniedziałek, 6 września 2010

Karma, czy święty Antoni?

Pytanie jest przewrotne - oczywiście, że święty Antoni :) Wyjątkowo mnie lubi, możliwe też, że moja babcia w niebie jakoś go mobilizuje, żeby ustawicznie mi pomagał... A było to tak:

Sobotni dzień spędziłam bardzo radośnie, robiąc rzeczy, na które od dawna miałam ochotę - zdjęłam wreszcie z polskiego telefonu SIM-locka (teraz mogę widzieć, kto do mnie dzwoni na holenderski numer oraz mogę przechowywać więcej niż 20 SMS-ów na raz! Oraz kilka innych rzeczy stało się dostępnych, co mnie bardzo cieszy...), spotkałam się z dawno niewidzianą przyjaciółką i zaspokoiłam moją potrzebę posiadania nowej bluzki (a nawet trzech!). Na zakończenie tego pięknego dnia udałam się do ulubionego parku i znalazłam czyjś telefon. Używając mózgu i mojego telefonu (ulubiona Nokia, wreszcie!) ustaliłam mniej-więcej, kto jest właścicielem i w niedzielę ów właściciel (a właściwie jego mama) wśród tysięcznych podziękowań zgubę odebrał.

Sama niedziela też była sympatyczna - wybrałyśmy się na wycieczkę rowerową, wszystkie cztery! Pogoda cudowna, pokazałam im mój ulubiony park (bo ja naszą okolicę znam już lepiej niż Jeannette - ona nie ma czasu zwiedzać...) oraz mini zoo z jeleniem i jego rodziną, z ptactwem różnym, kangurem, lamami i takimi tam... Jednym słowem - niedziela na plus.

Szkoda, że dziś się popsuło nieco. Bo najpierw o mało co nie zablokowałam karty Jeannette, a potem zgubiłam mój świeżo odblokowany telefon. Żal straszny, stres jeszcze większy (bo co, jeśli ten co znalazł zaraz zacznie dzwonić na Haiti??? A ja mam abonament!) i przewidywanie strasznych komplikacji. Ech. Wtedy to pomyślałam sobie, że fajnie, gdyby taka karma rzeczywiście działała - nie musiałabym się martwić, bo telefon na pewno ktoś by mi oddał. Że jednak w karmę nie wierzę, to znowu uruchomiłam gorącą linię Gat-święty Antoni (patron rzeczy zagubionych. Założę się, że jak już spotkamy się w niebie, to będzie miał mi co nieco do powiedzenia). Dzięki więc super pomocy z Nieba i szczęśliwie spotkanej w parku znajomej, udało się skontaktować z osobą, która znalazła mój telefon i za półtorej godziny będę mogła go odebrać :) Ech, czym by było życie bez emocji..?

5 komentarzy:

  1. Udało się odebrać? Przypomina mi się historia telefonu, który zgubiłem w Bieszczadach, konkretnie w Brzegach, pomiędzy Wetliną a Ustrzykami Grn. Telefon znaleźliśmy (dzięki determinacji niewiasty, która potem została moją żoną) kilka godzin później w... Sanoku! Tak, tak - goniliśmy go stopem jakieś... 60 km?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Udało się :) Państwo jechali samochodem i zobaczyli go leżącego na ulicy - niesamowite! W ramach podziękowania dałam Pani polską czekoladę. Mam nadzieję, że będzie smakować! Ale jakby trzeba było, to też pewnie bym go goniła... Może nie stopem, bo z dzieckiem w wózku to dość trudne, ale pewnie jakimiś bardziej dostępnymi mi sposobami :) Pozdrowienia dla Agnieszki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Agatek, a może wyślę Ci pokrowiec na telefon z miejscem na adres właściciela i smyczą oraz przypięciem do paska? Myślisz, że to Ci pomoże? ;]

    --
    Grzenio

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam podobną sytuację, jeżeli chodzi o znajomość terenu. Jak pojechałam po raz drugi do Nantes, Iza i Kamila (która z nią wtedy mieszkała) przeprowadziły się do nowego mieszkania i jak przyjechałam, to mieszkały tam dopiero 2 dni. No więc obiegłam okolicę i później wyjaśniałam im gdzie mają np. dobry sklep do robienia zakupów, piekarnię i uświadomiłam im, że tak w ogóle, to mieszkają bardzo blisko swojego starego akademika (czym były trochę zaskoczone).

    "Ech, czym by było życie bez emocji..?" -nie prowokuj... przynajmniej człowiek nie miałby problemów z zasypianiem no i ogólnie miałby zdecydowanie więcej czasu... ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Grzeniu - ależ jak najchętniej! Pod warunkiem, że to będzie pokrowiec, z którego nie trzeba wyjmować telefonu, żeby z niego korzystać. Innych pokrowców nie uznaję, niestety :)

    Aga - no, miałby więcej czasu i nie miałby problemów z zasypianiem oraz bardziej przypominałby drewno niż człowieka, a jego życie - wegetację, niż życie właśnie. To dziękuję, już wolę emocje :P

    OdpowiedzUsuń