czwartek, 17 czerwca 2010
świat w kolorze pomarańczy
Holendrzy to naród, który potrafi się cieszyć. Oraz kibicować na całego, zwłaszcza piłkarzom. Od kilku tygodni kolor pomarańczowy króluje na ulicach, w oknach mieszkań i samochodów, w sklepach, na rowerach, a kiedy akurat Holandia gra mecz - na ludziach, którzy ubierają się na pomarańczowo, i/albo malują sobie flagi na twarzach. Niezależnie od wieku. Chorągiewki na ulicach już zdążyły mi spowszednieć, jednak kreatywność tubylców nie przestaje mnie zaskakiwać. Lampiony i korony, pomarańczowe piłki na antenkach samochodowych i takie, które udają, że wybiły szybę, pluszaki najróżniejszych kształtów i charakterów, balony, trąbki, banery z różnymi okrzykami... Na przedmieściu, w mieście i na kompletnej wsi - wszędzie. Kiedy w poniedziałek był mecz z Danią, w day-care Noeme zarządzono, by wszystkie dzieci i pracownicy przyszli ubrani na pomarańczowo. Słowem - szał ciał i uprzęży. My z naszymi flagami w oknach na Euro 2008 możemy się schować przy tym, co oni tu wyprawiali nim jeszcze mistrzostwa się zaczęły. I przyznam się, że kibicuję Holendrom - głównie z ciekawości, co wymyślą, jeśli ich drużyna będzie grała w finale. A że cieszyć się potrafią to też fakt, chociaż tak dokładnie uświadomiła mi to dopiero niedawno poznana Polka. Rzeczywiście - jeśli urodzi się dziecko, to w oknach szczęśliwego mieszkania wiszą dekoracje w odpowiednim kolorze (różowym bądź niebieskim), raz widziałam w ogródku takiego domu wielki balon - niemal tak wysoki jak sam dom - w kształcie bobasa, a raz nawet Annique przyniosła ze szkoły niebieskie cukierki, bo jej koledze z klasy urodził się braciszek. No ja bym nigdy nie wpadła na coś takiego. A oni tak - rozrywkowy naród. Taki wyluzowany i radosny, jak się zdaje. Taki inny od nas - wiecznych malkontentów. Jasne, generalizuję i przesadzam - jakem Polka, nigdy się malkontentką na poważnie nie nazwę. I jakoś im nie zazdroszczę - dobrze się czuję w ich towarzystwie, ale nie zazdroszczę. i nie zamieniałabym się na narodowość z nikim. Czyżbym lubiła problemy? Ależ oczywiście - życie bez nich byłoby strasznie nudne. Tylko ostatnio uczę się je traktować jako urozmaicenie, a nie przeszkodę nie do przebycia i całkiem mi się ten nowy system podoba.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
> My z naszymi flagami w oknach na Euro 2008 możemy się schować przy tym, co oni tu wyprawiali nim jeszcze mistrzostwa się zaczęły.
OdpowiedzUsuń... ale też nasza reprezentacja może się schować w porównaniu do holenderskiej. Chociaż na tych mistrzostwach nie straciliśmy jeszcze żadnej bramki :/
... i jestem pewna, że żadnej nie stracimy! a że żadnego gola nie wbijemy... no trudno, równowaga zachowana
OdpowiedzUsuńA dlaczego w ogóle pomarańczowy? flaga Holandii nie ma w sobie pomarańczowego...
Tak sobie myślę, że u nas takie liczne ozdoby by nie przeszły, bo spora część Polaków ma zupełnie inne problemy, które nie pozwalają im skupić się na świętowaniu...
A jakby ktoś polecił mi się ubrać na pomarańczowo, to miałabym z tym kłopot, bo żadnej pomarańczowej rzeczy do ubrania nie posiadam (chociaż białe ciuchy mam i jedną czerwoną bluzkę). Ale z drugiej strony, to musi być fajne uczucie, gdy wszyscy przychodzą podobnie ubrani. Na pewno wpływa to na poczucie solidarności.
Czy dlatego u Ciebie na blogu część czcionek jest pomarańczowa? z powodu Holandii?
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPomarańczowy to kolor rodziny królewskiej. Pewenie łatwiej jeden kolor niż trzy, chociaż flagi narodowe też czasem do świętowania dodają. Jeśli jednak świętowanie ma wymiar bardziej osobisty (urodziny, zdany egzamin - tak, tak, dzisiaj abiturienci dostali wyniki egzaminów i w wielu oknach wiszą baloniki, banery wyrażające zachwyt i stare zeszyty na sznurku), to wieszają flagi, jeśli w ogóle.
OdpowiedzUsuńTo ja mam na blogu pomarańczową czcionkę..? To część szablonu - nie zwróciłam nawet uwagi.