Tak jakoś szaro i ponuro za oknem, daleko od domu i od tych, co ich kocham najbardziej. Tęsknota zwiększona tym bardziej, że tak niedawno tam byłam, rozmawiałam z wszystkimi (chociaż właśnie z nie wszystkimi - znowu nie zdążyłam...), mogłam dotknąć i przytulić... No i ta szarość za oknem. Nic to, kiedyś przecież wrócę. Teraz zresztą radzę sobie tutaj lepiej, niż przy okazji ostatniego powrotu do holenderskiej rzeczywistości. To strasznie dziwne żyć jakby w dwóch światach, w dwóch miejscach niemal na raz. Zwłaszcza, jeśli oba te miejsca się lubi (nawet jeśli jedno bardziej). Rację miał Horacy pisząc o chwytaniu dnia - i rację miał Taki Jeden, kiedy zakazał mówić o wyjeździe. Dzięki temu przeżywałam każdą chwilę w Warszawie bardziej, nie zastanawiając się nad tym, że przecież przyjechałam tylko na krótko. Teraz muszę zastosować tę zasadę do bycia tutaj, bo inaczej zwariuję. Całe szczęście, że wróciłam do ludzi, którzy mnie lubią - Jeannette z Annique na powitanie upiekły dla mnie ciasto z serduszkami - to duże i zielone było moje :) Annique wskoczyła na mnie jak mnie tylko zobaczyła i długo nie chciała puścić, Jeannette powiedziała, że beze mnie ciężko i bardzo się cieszy, że jestem, i nawet Noeme się ucieszyła. Ludzie z day-care również. No i za co ci ludzie mnie tak lubią..?
A tak na jesienną poprawę humoru polecam słuchaną ostatnio bardzo często piosenkę: dzień w kolorze śliwkowym.
na pocieszenie powiem Ci, że tęsknić można też w Warszawie, będąc tu, na miejscu... z tym że moja tęsknota teoretycznie (a czasem nawet i praktycznie) ma możliwość szybszego zaspokojenia niż Twoja.
OdpowiedzUsuńWłaśnie sobie uświadomiłam, że Twoi bliscy z Holandii za 8 miesięcy będą baaaardzo smutni :( i że w przeciwieństwie do mnie i inncyh tu w Polsce nie będą mieli perspektywy, że wyjeżdżasz tymczasowo, że po jakimś czasie wrócisz... ich będziesz mogła oczywiście odwiedzać, ale wracać będziesz do nas
U nas też pada, zimno, i mokro. Też mi trochę smutno, no i wciąż nie wiem, co z zrobić z tańcem, jakie decyzje podejmować
Dziś (dopiero!) wróciłam do mieszkania. Cały dzień sprzątałam, tzn. od 12 do 20, wszystko już mniej więcej czyste. Teraz pozostaje mi rozpakować walizkę i poukładać rzeczy, które tymczasowo na czas remontu były w inncyh miejscach.
ale mignęło jak pstryk ten tydzień jak tu byłaś. ja pamiętałam że jesteś ale pamiętałam też że masz być tu zajęta. szkoda że się nie zobaczymy przed naszym wyjazdem. nie mogę w to uwierzyć ze to już już :) jak bedziesz na skypie kiedys to pusc sygnalka jak bede w necie to wejde i sobie chwile pogadamy.buziaki z Warszawy :)
OdpowiedzUsuńpatrz kotek pozytywnie, jak do nas znowu wrócisz będzie (mam nadzieję) bajkowo i biało,
OdpowiedzUsuńa tak właściwie to już niedługo ;-)
Miśka