wtorek, 25 maja 2010

pijany żeglarz na mini-farmie

Ostatni weekend był kompletnie wyczerpujący, acz satysfakcjonujący. W sobotę kontynuowałam przygotowania do gry plenerowej dla dzieciaków (nie wiedziałam, że będę się tym aż tak przejmować...), a po południu wzięłyśmy z Jeanette dziewczynki do karety, trzecią, bratanicę J., na rower i popedałowałyśmy w kierunku mini-farmy. Znaczy, początkowo w tym kierunku, po po wyjeździe na ulicę okazało się, że jedna z opon wspomnianej karety (dwuosobowy wózek dla dzieci montowany jak przyczepka z tyłu roweru) jest obrzydliwym flakiem i nie daje się napompować - zwraca natychmiast całe otrzymane powietrze. Zmieniwszy więc nieco plany, podążyłyśmy w kierunku serwisu rowerowego. Pan w serwisie założył dętkę z powrotem na koło, napompował i mogłyśmy ruszyć na spotkanie kolejnej przygody. Mini-farma jest miejscem permanentnie przyjemnym, więc czas tam spędzony to sama radość. Zwłaszcza, że Femke - 7-letnia bratanica Jeanette postanowiła uczyć mnie ducza. I w ramach tej nauki uparła się nauczyć mnie słów znanej szanty o nietrzeźwym żeglarzu. Zdziwiła się, że znam tę melodię, nauczyła mnie refrenu, po czym chciała, żebym śpiewała razem z nią wszystkie fefnaście zwrotek - oczywiście po holendersku. Zbuntowałam się i postanowiłam ją nauczyć jednej zwrotki po polsku. Tej o zęzie.* Nie męczyła mnie już tym więcej... Zdjęcia z farmy wrzucę dziś wieczorem na chomika (zachęcam do klikania na drzwi po lewej). Kiedy wracałyśmy okazało się, że koło od żółtego cuda znowu wykazuje cechy flaka, a kiedy J. chciała je napompować, to wzięło cholerstwo i pękło. A taka wygodna sprawa ta kareta! Teraz nie wiadomo, kiedy będzie można jej znowu użyć. Szkoda - to był jedyny sposób podróżowania rowerem razem z Noeme...
Po powrocie Annique szybko poszła się wykąpać i spać, a my - razem z bratem i sąsiadem J. - mogliśmy wziąć się za instalowanie w ogrodzie urodzinowej trampoliny. Pokazałam panom, że "Polak potrafi" ułatwiwszy im nieco pracę poprzez niewielką wskazówkę. Zdziwili się, że kobieta może mieć praktyczne pomysły. A co! 
Kiedy już trampolina była gotowa do użycia i łaskawie przetestowana przez Femke, zebrałam się i pojechałam na ten cały nocny bazar. Impreza rzeczywiście jest ogromna - całe centrum miasta zastawione straganami z używanymi rzeczami. Podobno Holendrzy z całego kraju przyjeżdżają na ten bazar sprzedawać bądź kupować. A sprzedają (i kupują) wszystko - od wielkich garów poprzez sprzęt AGD i RTV, ubrania, książki, zabawki, po rowery i meble. Widziałam nawet mostek do ogrodu - taki biały i romantyczny. Chyba tylko zwierząt nie widziałam (poza tymi w kebabie). Możliwe jednak, że do zwierząt nie doszłam. Spotkawszy na miejscu bratową J. i jej przyjaciółkę mogłam przestać się martwić o autobus powrotny i zostać trochę dłużej, bo one przyjechały samochodem i mogły mnie podrzucić do domu. Gdybym tylko wiedziała, jak ogromny jest fijoł Carline na punkcie zakupów, to jednak wybrałabym się na ten autobus. A tak wróciłam koło drugiej nad ranem z perspektywą pobudki o 7 i całego dnia intensywnej pracy. Nie żałuję jednak (teraz nie żałuję, kiedy już się wyspałam), bo zobaczyłam - i poczułam we własnych nogach - coś niezwykłego oraz nabyłam kilka naprawdę sympatycznych rzeczy: piękną i praktyczną torebkę sztruksową - wygodną na krótkie wycieczki rowerowe (50 centów), jedwabną tunikę ze zdobieniami (1,5 €), film "All the pretty horses" - po angielsku, ale z polskimi, niderlandzkimi i jeszcze jakimiś napisami. Będę mogła więc na nim uczyć się dwóch języków, a jak wrócę, pokazać go znajomym. Kosztował mnie 1 €. Zdobyłam też broszkę, ktorą sprzedawczyni mi po prostu podarowała. Razem wziąwszy, całkiem miłe zakupy zrobiłam, nie wydawszy na nie nawet 5 Euro (dokładnie wydałam 3 €, czyli ok. 12 zł). Tyle że następnego dnia byłam totalnie zmęczona. A o owym następnym dniu napiszę następnym razem, bo teraz biegnę gotować obiad...



* zwrotka ta brzmi: W zęzę złożywszy wężem go lejmy. - łatwo sobie wyobrazić minę młodej damy, kiedy to usłyszała oraz kiedy próbowała powtórzyć...

7 komentarzy:

  1. Agatko wszystko pięknie ładnie... ale 5€ to jest ok 20zł :/ pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. "acz satysfakcjonująco" co był ten weekend? ;>.

    Nie wydałaś 5 ojro a 3 ojro, czyli ~12zł. Coś zmęczenie wpływa na Twoją tabliczkę mnożenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. kurcze, też bym poszalała na takim bazarku... zazdroszczę... bardzo ładne zdjątka... wrzucaj ich jak najwięcej ...

    OdpowiedzUsuń
  5. dzięki, G. - już poprawiłam.

    A z moją tabliczką mnożenia jest wszystko w porządku - nawet kiedy jestem zmęczona. Napisałam, że NIE wydałam nawet 5 E (najmniejszy banknot w ojro i taki sobie ustanowiłam limit), bo 3 E to mniej niż 5 E. Czy się mylę? A podałam cenę ok. 12 zł, bo przeliczyłam, że wydałam właśnie wspomniane 3 E.

    Dziękuję za komentarze - jeśli widzicie jakiś błąd to zawsze piszcie, a poprawię (bądź wyjaśnię) i będzie pięknie :)

    Guffi, skąd wziąć znaczek €? Jest gdzieś na klawiaturze, czy muszę go kopiować po prostu?

    OdpowiedzUsuń
  6. Skoro z Twoją tabliczką mnożenia jest wszystko w porządku, to składnia zdania jest nie w porządku (przynajmniej według mnie, tak wiem, czepiam się, ale chyba jesteś przyzwyczajona do mojego czepiania się ;)) - "nie wydawszy na nie nawet 5 Euro (czyli ok. 12 zł wydałam)" do czego odnosi się "czyli"? według mnie do 5€, jeśli zamiast "czyli" napiszesz "a konkretnie coś" będzie to miało większy sens.

    Baj de łej, znaczek ojro na klawiaturze uzyskuje się poprzez kombinację klawiszy Prawy Alt+u :)

    Podpisano czepiający się Grzenio

    OdpowiedzUsuń
  7. Grzeniu, już mi brakuje Twojego czepiania - dobrze, że robisz to chociaż przez internet. "czyli" odnosi się zarówno do "NIE wydawszy nawet 5€", jak i do "wydałam". A "konkretnie coś około" raczej nie brzmi lepiej, bo albo konkretnie albo około. Żeby jednak nie raziło niczyich oczu oraz było bardziej zrozumiałe, za chwilkę to zmienię.

    OdpowiedzUsuń